pixel Facebook

Notatki Kynologa

Dlaczego pies nie przychodzi na wołanie?

Dlaczego pies nie przychodzi na wołanie?

Tego dnia upał wyjątkowo dokuczał wszystkim. Dopiero wieczorem zrobiło się chłodniej. Niektórzy po całym dniu postanowili wybrać się na spacer do pobliskiego parku. Na taki pomysł wpadł również Pan Wojtek. Przypiął smycz do obroży Bruna, swojego półtorarocznego wyżła niemieckiego, który od razu radośnie podbiegł do drzwi. Wyszli razem, minęli dwa bloki, kilka sąsiadek, które zawsze dla Bruna znajdą jakiegoś dobrego smakołyka, lub chociaż miłe słowo i dotarli do pobliskiego parku. Słońce, które jeszcze niedawno piekło niemiłosiernie, teraz było o wiele łaskawsze i rzucało na wszystkich spacerujących piękne złociste promienie.

- Wspaniały ten wieczór - pomyślał pan Wojtek. - Bruno nudził się cały dzień. Jemu też się coś od życia należy... A niech sobie trochę pobiega.

Chwilę później Bruno radośnie biegał po parku. Spotkał swoją psią koleżankę, znalazł kilka ciekawych patyków i sprawdził psiego Messengera. Zrobiło się już późno. Pan Wojtek zdecydował, że czas wracać do domu.

- Bruno, do mnie! - zawołał. - Bruno! Bruno!

Denerwował się coraz bardziej na swojego psa. Tego dnia w parku było dużo ludzi. Czuł, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli.

- Bruno! W tej chwili do mnie! Do mnie! - krzyczał wściekle.

A Bruno jakby nagle ogłuchł... Nie reagował na wołanie swojego pana, ba, zaczął nawet biec jeszcze szybciej w dugą stronę. Pan Wojtek przyśpieszył kroku. Bruno jakby mając intuicyjny prędkościomierz, przyśpieszał dwa razy szybciej od swojego właściciela. Przechodzący obok ludzie zaczęli spoglądać na Pana Wojtka i Bruna, którzy wyglądali już teraz, jak gdyby brali udział w maratonie. Na twarzy pana Wojtka pojawiły się duże, czerwone wypieki. Poniekąd z braku kondycji, a poniekąd z zakłopotania. Bruno zauważył małego maltańczyka towarzyszącego pani siedzącej na ławce i czytającej książkę. Podbiegł do nich i zaczął zachęcać szczeniaczka do zabawy. Panu Wojtkowi udało się dobiec do Bruna i jak tylko to zrobił, od razu zapiął go na smycz.

- Oszalałeś? Dlaczego mnie nie słuchasz? Czekaj no tylko, już ja Ci wymyślę jakąś karę. Przeprosił właścicielkę maltańczyka i udał się w kierunku domu.

- Jak to jest - pomyślał. - Przecież w domu Bruno chodzi za mną krok w krok i słyszy za każdym razem jak otwieram lodówkę lub drzwi i od razu się przy nich melduje, a na spacerach unika mnie jak ognia i głuchnie na moje wołanie. Dlaczego otwieranie lodówki i drzwi działają na niego jak magnes, a ja nie? Hmm... chyba już wiem!

Tym krótkim opowiadaniem chcę wprowadzić Cię w temat przywołania. Wielu właścicieli psów zmierza się z takim samym problemem jak Pan Wojtek. Chociaż ich psi przyjaciele chodzą za nimi w każdy zakamarek domu, to po odpięciu smyczy podczas spacerów nie reagują na wołania i polecenia swoich opiekunów. Czy masz pomysł, na jakie rozwiązanie wpadł Pan Wojtek? Czy wiesz, dlaczego pies „głuchnie” i nie przychodzi na wołanie właściciela?

  1. Bieganie za psem zachęca go do uciekania.
  2. Zauważ, że pies często podąża za ruszającymi się obiektami. Psy bardzo lubią bawić się w gonito. Jeden ucieka, drugi biegnie za nim. Jeśli zaczniesz gonić psa, ten może przed Tobą uciekać. Zachęcam Cię do zrobienia pewnego testu. W bezpiecznych warunkach, gdy będziecie sami, zacznij uciekać przed psem i zobacz, jaka będzie jego reakcja 😊. Czy zaczął za Tobą biec?

  3. Podejście do właściciela oznacza dla niego koniec rozrywki.
  4. Zwłaszcza, jeśli zaraz po przyjściu, zostaje zapięty na smycz i zaprowadzony do domu. Jeśli właściciel kończy w ten sposób spacer, pies uczy się, że przychodzenie na wołanie oznacza koniec zabawy i ograniczenie swobody. Uciekanie i zwlekanie z przyjściem pozwala przedłużyć psu spacer o kilka minut. Im dłużej zwleka z przyjściem, tym dłużej cieszy się wolnością. Tak więc według psa, przychodzenie od razu na wołanie nie ma sensu 😊.

  5. Pies jest czymś bardzo zaaferowany np. zabawą z innym psem lub wąchaniem czegoś dla niego ciekawego.
  6. Jak często zdarza Ci się, że wczytasz się w książkę lub zapatrzysz w telefon i nie słyszysz, co ktoś do Ciebie mówi? Podobnie jest w przypadku psa. Jeśli bardzo się czymś zainteresuje np. znajdzie ciekawy zapach, może być tak zaaferowany, że wołanie właściciela do niego nie dociera.

  7. Oddalając się od właściciela ma o wiele więcej korzyści, niż gdy przybiega na jego wołanie.
  8. Co jest atrakcyjniejsze dla psa - możliwość swobodnego biegania, czy przyjście do właściciela? Jeśli to pierwsze, wówczas nie będzie chciał wracać. Przywołanie zawsze musi wiązać się z czymś ekstra dla psa, inaczej środowisko będzie stanowiło ciekawszą „ofertę”.

  9. Pies widzi zdenerwowanie właściciela i wysyła sygnały uspakajające.
  10. Nieraz zdenerwowany właściciel zaczyna krzyczeć i unosić się emocjami. Pies widzi to i prezentuje wiele sygnałów uspakajających, często źle odczytywanych przez ludzi. Może on wówczas biec po łuku (co właściciele interpretują jako celowe omijanie), spowolnić ruchy (nie chce do mnie przyjść, więc się wlecze, wszystko na złość!), zatrzymać się, obrócić głowę i oblizywać się (nie no, perfidnie mnie ignoruje!), kłaść się na ziemi i nawet oddawać mocz (ja go wołam, a on na znak buntu się kładzie!). Pies wysyła takie sygnały, aby uspokoić zdenerwowanego człowieka i przekazać, że jego intencje nie są złe i nie ma powodów, aby się na niego złościć. Niestety, często w takich sytuacjach dochodzi do nieporozumienia. Przywołując psa nie należy się denerwować i najlepiej mieć przyjazny, spokojny ton głosu.

  11. Właściciel nie nagradza psa za podążanie za sobą i przychodzenie, zwłaszcza gdy ten jako szczeniak, robi to naturalnie.
  12. Mały szczeniak ochoczo kroczy za swoimi opiekunami. To dobry moment na nagradzanie tego zachowania (wzmocnienie), ponieważ w okresie dojrzewania większość psów chce podejmować decyzje na własną łapę. Jeśli za przychodzenie do opiekuna nie spotyka psa nagroda, a wręcz nawet kara (np. zakończenie spaceru), to zachowanie nie będzie wzmocnione. Od początku budujmy wokół siebie taką otoczkę przyjemnych doświadczeń dla psa. Bądźmy dla niego niczym Disneyland dla dzieci. Nagradzanie psa za przywołanie np. smakołykiem, zwłaszcza gdy jest on jeszcze malutki, zwiększa prawdopodobieństwo, że w przyszłości również chętnie przyjdzie.

  13. Pies przywoływany jest tylko wtedy, gdy w otoczeniu pojawia się coś ciekawego np. inne psy. Zamiast przybiec do właściciela, jest zachęcony do eksploracji środowiska.
  14. Dobrze jest przywołanie ćwiczyć nie tylko, gdy coś nas zaniepokoi np. rowerzysta, inny pies, ptaki, małe dzieci. Może się zdarzyć, że pies przywoływany za każdym razem, gdy akurat zbliża się do niego coś ciekawego, nauczy się, że „do mnie!” oznacza „zobacz, zbliża się fascynujący obiekt”. Wówczas zamiast przybiec do właściciela, zacznie się rozglądać za czymś ciekawym. Ćwiczenia przywołania powinny odbywać się w różnych okolicznościach.

  15. Właściciel „spalił komendę”.
  16. Dzieje się tak, gdy opiekun wielokrotnie woła psa np. „Bruno do mnie!”, a pies nie reaguje. Z czasem to polecenie staje się dźwiękiem, które nie oznacza nic konkretnego dla psa, dlatego je ignoruje. Na etapie uczenia zwłaszcza, należy wydawać polecenie, gdy istnieje duża szansa na to, że pies wykona polecenie i przybiegnie. Jeśli w trakcie dzikich harców z kolegami zacznie się wołać szczeniaka, który od niedawna dopiero uczy się poleceń, to szanse na to, że przyjdzie są niewielkie. Każda nieudana próba sprawia, że polecenie staje się mniej skuteczne.

  17. Pies jest karany za przyjście do właściciela.
  18. Nie tylko koniec spaceru oznacza karę dla psa. Czego uczy się pies, gdy po długim wołaniu wróci do właściciela, a ten w ramach „kary” go uderzy? Według bijącego go właściciela - teraz już będzie wiedział, że nie wolno tak się ociągać, bo za to otrzyma bęcki. Natomiast według psa jest zupełnie inaczej. Nie warto wracać do właściciela, bo ten bije. Należy omijać go szerokim łukiem. Nigdy nie woła się psa po to, aby go skarcić.

Teraz już pewnie wiesz, jakie błędy popełnił Pan Wojtek. Po pierwsze, biegając za Brunem, zachęcał go do uciekania. Po drugie, złościł się i krzyczał, co zniechęciło Bruna jeszcze bardziej do powrotu. Jak już zapiął go na smycz, ukarał go poprzez zakończenie spaceru i zabranie możliwości kontaktu z innym psem. Chociaż w opowiadaniu nie ma takiej informacji, to ja wiem, że często krzyczał do Bruna „do mnie!”, a ten miał to w nosie. Wydając wielokrotnie polecenie (do zaaferowanego środowiskiem psa, który nie reagował), spalił je. Teraz już wiesz, jakich błędów prowadzących do „głuchnięcia” psa na wołanie należy unikać 😊.

Powrót do spisu treści

O autorce

Katarzyna Flis

kynolog, zoopsycholog, technik weterynarii, fotograf

Pisanie bloga sprawia mi dużo radości. Mam nadzieję, że uda mi się pomóc Ci w budowaniu pozytywnej relacji z Twoim psem, opartej na wzajemnym szacunku, prawidłowej komunikacji i zrozumieniu.

Masz pytania, chcesz się podzielić swoją opinią? Zapraszam do kontaktu:

biuro@notatkikynologa.pl

Chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami na blogu?

Zapisz się na newsletter

Będę Cię informować o nowych artykułach i ciekawych publikacjach.